DIY - Wiedźmińskie eliksiry

Każdy zna uczucie kiedy przychodzą urodziny kogoś bliskiego, imieniny, rocznica, miesięcznica i tak dalej i tak dalej... Pojawia się kłopot związany z kupnem prezentu. W dzisiejszych czasach najłatwiej jest kupić kartę podarunkową, a taką dostaniemy już w każdym sklepie. Po co ryzykować, że prezent się nie spodoba? Po co się wysilać i go szukać? Zawsze też można kupić Merci, wcisnąć gdzieś pomiędzy tekturkę kilka banknotów. Też będzie cacy. 
Taki też i zamiar miałam ja. Podreptać do empika, dokonać zakupu karty, wręczyć - i po sprawie. Ale zaraz... Czy na pewno o to chodzi w obdarowywaniu innych? 

Postanowiłam, że w tym roku nie kupię nic gotowego. Zacznijmy od tego. Skoro jest to bliska osoba, powinniśmy znać ją na tyle dobrze, żeby wiedzieć jak sprawić jej radość. W moim przypadku nie musiałam za dużo myśleć. :-) 
Prezent, który zrobiłam jest dla mojego lubego, na rocznicę i urodziny jednocześnie. Chciałam więc, by był wyjątkowy. Wiem, że od dawna moja połówka kocha się w sadze szanownego Pana Sapkowskiego (który swoją drogą też rozkochał mnie w swoich książkach). Co więcej ostatnio wyszła też najnowsza gra o Wiedźminie - of course od momentu zainstalowania jej przez mojego ukochanego już prawie nie ma kontaktu z rzeczywistością. Mamy więc punkt zaczepienia. Co dalej?
Który fan nie kocha gadżetów z książki, filmu, gry? Niektóre niestety są dość powszechne, niektóre kosmicznie drogie, albo rzadkie i przez to nieosiągalne. Może i nie ma w tym nic złego, ale nie lubię dawać i sama nie chciałabym dostać coś co mają wszyscy i gdzie można spotkać w pierwszym lepszym sklepie. Wysilmy się więc! A gdyby tak zrobić eliksiry? Wiedźmińskie eliksiry? 
Poszperałam trochę w internecie, napisałam do przyjaciela, żeby obgadać pomysł. Ten dorzucił to i owo do pomysłu i wszystko zaczęło mieć ręce i nogi. 

No to teraz realizacja... 

Karafki. Pierwsza rzecz, którą chciałam zdobyć. Martwiłam się, gdzie je można kupić, ale jednak nie było to aż tak trudne jak mi się wydawało. We własnym miasteczku, w drugim sklepie do którego weszłam, dostałam swoje wymarzone buteleczki do eliksirów. Wzięłam 5, każdą inną. 


Kolejna sprawa. Co będzie eliksirem? Pierwsza myśl - wódka. Niestety mój luby za nią nie przepada, ale za to kocha się w whisky. Z tego co wyczytałam w internecie każdy eliksir ma swoją nazwę, znaczenie, kolor - dziwne byłoby, gdyby było inaczej. Dochodzą nam więc kolejne rzeczy - magicznym sposobem zmienić kolor whisky i zrobić kartki z nazwami eliksirów na karafki.

Najpierw barwa. Dowiedziałam się od kolegi, że jest coś takiego jak barwniki spożywcze. Nie miałam pojęcia o ich istnieniu, ale to tłumaczy skąd się biorą tęczowe torty, babeczki Hello Kitty oraz różne inne jednorożce na ciastach. Z racji tego, że jestem leniwa i szukam najłatwiejszych sposobów - przeszukałam allegro. Jak się okazuje całe strony ofert barwników, w kolorach jakich tylko sobie można zamarzyć. Zamawiamy potrzebne i czekamy na dostawę! 


Tak jak wspominałam, potrzebne są jeszcze karteczki z napisami. Przyznam, że średnio pomysł mnie zachwycił, super byłoby wybić to w... plastiku? Ech, nie wiem jak nazywają się te czerwone kółka dołączane do win z napisami w środku, zabijcie mnie. Pieczątki? W każdym bądź razie wiedziałam, że pewnie gdzieś dałoby radę to zrobić, ale za dużo kombinowania już jak dla mnie. Może innym razem. Postanowiłam więc wydrukować nazwy na kartce, a potem odpowiednio je dopracować. 
Zaczęłam od szukania czcionki w internecie. Zależało mi na takiej, która jest w starym stylu i ozdobna. Po długich szukaniach (strasznie jestem wybredna) w końcu znalazłam swoją idealną czcionkę i zabrałam się za tworzenie napisów w Photoshopie. Drukujemy!
Stwierdziłam, że warto byłoby je jakoś wystylizować na stare. Oczywiście chyba każdemu dobrze znany sposób - wyciągnęłam zapalniczkę i obpaliłam boki kartek. Wyszło mi to tak: 


Ok. Mamy butelki, barwniki i napisy. Półmetek za mną. :-)




Zabieramy się za pichcenie eliksirów!
Tak jak wspominałam, mój chłopak nie akceptuje wódki, kupiłam więc whisky. 


Zaczęłam się brać za barwienie. Co się okazało... Przeoczyłam jeden istotny szczegół, a mianowicie taki, że whisky ma już swój brązowawy kolor i jeśli połączę z nim barwniki, może wyjść trochę inaczej niż przypuszczałam. I tak fioletowy barwnik zabarwił brązowe whisky na czerwono, a niebieski na zielono. Bardzo niefajnie. Ale dałam sobie już spokój z kombinowaniem, żeby nie przekombinować, a to bardzo łatwo mi przychodzi. 

wszystko nagle zabarwiło się na kolory tęczy (y)

trzeba było sprawdzić czy zrobione eliksiry działają xD


Wyszły więc dwie czerwone i dwie zielone fiolki, a nie powstała niebieska i fioletowa. Nie ma tak łatwo! Teraz potrzeba było tylko poprzyczepiać wcześniej zrobione karteczki do buteleczek.



Nie powiem, byłam nawet zadowolona, mimo tych nieudanych kolorów.


A więc mamy nasze eliksiry! Teraz tylko trzeba je w coś zapakować. Próbowałam znaleźć skrzynkę na wina. Szukałam jej w różnych sklepach, niestety znalazłam je tylko w internetowych, które wymiarami i tak nie były dla mnie odpowiednie. Pojawił się kłopot. Ale chwila... Zawsze można pofatygować się samemu. Niestety ja nie jestem uzdolniona technicznie. Ale od czego ma się tatę? :-) 
Akurat mój tata pod względem robienia takich rzeczy jest mistrzem, o czym mogą świadczyć ręcznie wykonane drewniane ozdoby w naszym ogrodzie. Obgadałam więc z tatą pomysł, zebraliśmy odpowiednie materiały (większością podzielił się z nami dziadek z jego magicznego garażu, gdzie chyba można znaleźć wszystko) i zaczęliśmy tworzyć skrzynkę. 





Tośka też starała się pomagać ♥
głównie podkradała listewki
oczywiście nie mogło zabraknąć kontroli pracy



Skrzynka zbita, teraz trzeba ją trochę doprowadzić do ogłady :-)


Heblowanie, malowanie...

i gotowe!
Mamy skrzynkę! Mamy też eliksiry, czyli praktycznie praca skończona. Teraz tylko ostatnie poprawki i ulepszenia ;-) Postanowiłam, że przydałaby się kartka z życzeniami, czy coś w jej stylu. Przeszukałam więc internet z nadzieją, że ktoś ułożył kiedyś jakiś wiedźmiński wierszyk. Niestety nie mogłam znaleźć nic sensownego. Przypomniało mi się wtedy, że w Wiedźminie była taka postać jak Jaskier, który był bardem. Poszperałam w internecie i znalazłam fragment tekstu ballady, który spodobał mi się na tyle, że go postanowiłam wykorzystać. Otworzyłam nową kartę w photoshopie, wkleiłam tekst, dostosowałam czcionkę i podpisałam się. Tło wyszukałam w google, chciałam żeby wyglądało na starą kartę. W tle wkleiłam wiedźmiński naszyjnik. Obpaliłam boki i gotowe :-)


Miałam problem co do tego, jak wyłożyć środek skrzynki. W końcu stwierdziłam, że najlepszym sposobem będzie pociąć papier na paski i trochę pognieść.Wyszło to tak: 


No i wkładamy eliksiry :-)



Gotowe! 

Co prawda organizacja tego pochłonęła sporo czasu, mojego, mojego taty, ale myślę, że warto czasem (jeśli nie zawsze) włożyć w prezent swoje serce. Oczywiście chciałabym podziękować Adamowi, który mi ciągle doradzał, i z którym ciągle się kontaktowałam, Matiemu, który też oceniał wyniki pracy, a przede wszystkim uzdolnionemu Tacie, który przez kilka dni zbijał kuferek. ♥ 
Teraz pozostaje go wręczyć, czego nie mogę się cholernie doczekać. :-)


3 komentarze: