Nie było mnie tutaj spory kawałek czasu. I spowodowane było to wcale nie brakiem zdjęć do publikowania, a po prostu najzwyklejszą w świecie potrzebą odcięcia się choć na chwilę od całego świata. Niestety nie jest to oczywiście możliwe do zrobienia tak w 100%. Dlatego mam niedosyt, nadal jestem w trakcie poszukiwania upragnionego świętego spokoju, ale mimo wszystko wracam. Nie wiem czy na długo, jednak dziś właśnie postanowiłam sklecić dla Was post.
Chyba właśnie poznaję jak organizm zachowuje się po długotrwałym, silnym, przeciągającym się stresie. Nie jest to nic przyjemnego, nie mogę doczekać się chwili, kiedy w końcu mój mózg stwierdzi, że jest w pełni odstresowany i wypoczęty. O ile taka chwila nadejdzie.
Lipiec był dobrym miesiącem. Energochłonnym, pełnym bieganiny i załatwiania milionów papierków, ale dobrym. Minął mi równie szybko jak same wakacje i urlop. Równie szybko mija mi sierpień, gdzie obowiązków wcale nie ubywa.
Cała nadzieja we wrześniu.
Poniżej widzicie zdjęcia z sesji zrobionej na naszym lipcowym wyjeździe na Majorkę. Chyba żadne zdjęcie nie jest w stanie oddać piękna tamtych okolic.
Pozowała - Joanna <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz