Jestem szczęśliwa. Jednocześnie sparaliżowana i w ogromnym szoku. Czy to możliwe aby czuć obie te emocje jednocześnie? Okazuje się, że tak.
Przygotowałam się do porażki z każdej możliwej strony. Zrobiłam konkretne plany na moje dalsze życie, powoli zaczęłam się już nawet nastawiać na ich realizację. Nie byłam w żaden sposób przygotowana na sukces. Dlatego teraz stawiam nieporadne kroki, powolne, zastanawiając się, czy to wszystko aby nie jest snem, a ja zaraz będę się musiała obudzić.
Staram się to wszystko sobie przyswoić. Próbuję uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę.
To było męczące kilka miesięcy. Było wiele dni, kiedy wracając z pracy w biegu, wpadałam do mieszkania, nie poprawiając nawet włosów, łapałam coś do jedzenia na drogę i biegłam na przystanek jechać na korepetycje. Wracałam wieczorami, marząc żeby położyć się w końcu do łóżka. W wiele dni byłam po prostu zrezygnowana, zmęczona i myślałam tylko nad wymówkami, żeby się nie pojawić na zajęciach. Ale nigdy tego nie zrobiłam. Zawsze, mimo worów pod oczami, ziewania co 5 minut, pojawiałam się na korepetycjach. Wstawałam kilka godzin wcześniej przed pracą, abym mogła przeczytać chociaż jeszcze jeden rozdział z książki, żeby choć jeszcze trochę więcej się pouczyć.
I wiecie co? I teraz wiem, że było warto.
Teraz muszę być cierpliwa i czekać na definitywne potwierdzenie mojej obecnej sytuacji.
***
Poniżej widzicie zdjęcia z sesji plenerowej panieńskiego Aleksandry. Mam nadzieję, że na moich sesjach nadal będą pojawiać się tak wspaniałe i pozytywne osoby jak dziewczyny. Sama przyjemność z robienia zdjęć. :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz